Niektórzy tu i ówdzie mają za złe Świadkom Jehowy, że rzekomo zatajali oni przez całe nieco ponad 10 lat, swoje czynne uczestnictwo w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ochoczo więc podnoszą lament, rozpisując się na ten temat  po sieci. Powołują się przy tym twardo na fakt  członkostwa Towarzystwa Strażnica w ramach organizacji pozarządowej jakich wiele na całym świecie, ale w tym przypadku, że przy ONZ, więc już zaraz ma to być wg. nich  wielki skandal, grzech niekonsekwencji, czy wręcz istny mariaż z symboliczną „bestią” za jaką uważają przecież  ŚJ tę Organizację. Ale z drugiej strony kto inny, jak nie ŚJ przez ponad sto lat rozgłasza zagładę obecnych systemów politycznych zrzeszonych właśnie w tej organizacji ONZ? Zatem jaki interes mieliby pokładać w niej nadzieję, zamiast w królestwie Bożym, które nie jest z tego świata? Wiedzą przecież dobrze, co mówił na ten temat Chrystus, „żeby nie być częścią tego świata”, który niebawem „z sykiem przeminie w ogniu” (Jana 18:36, 7; 2 Piotra 3:7; 1 Jana 2:15-17). 

Gdyby takie uczestnictwo miałoby być splamieniem się „światem szatana”, to niewolnik nie podjąłby takich decyzji. Najwyraźniej zbiorowe sumienie niewolnika mu na to zezwala i bez pogwałcenia zasad biblijnych. To ostatecznie Bóg rozsądzi jak zawiaduje on Jego organizacją.

Dodatkowo przeciwnicy ŚJ przedstawiają rzekome „niezbite dowody” w postaci wydruków z oenzetowskiej bazy danych, różnego rodzaju skany, lub też jakieś listy mające uzasadniać taką przynależność.

Oczywiście skany te są prawdziwe, jednak problem w tym, że nieuczciwie prezentowane przez dość zwinną w tym przypadku trzeba przyznać manipulację, z pozamienianymi w nich datami i treścią, w sumie przez to nie adekwatną do sytuacji w jakiej znajdowało się naówczas Towarzystwo Strażnica (TS) w strukturach ONZ, i co tak na prawdę w konsekwencji całkowicie zmienia istotę rzeczy.O czym napisze się w dalszej części tego artykułu z odpowiednimi fotokopiami tychże dokumentów. Świadkowie Jehowy wcale nie wypierają się swego byłego już na dziś zrzeszenia w ONZ jako Organizacja pozarządowa (NGO), która jak się  za chwilę okaże nigdy nie popierała i  żadną miarą wciąż nie popiera, ani statusu, dążeń, celów, ani nawet samej Karty Narodów Zjednoczonych. To zupełnie dwie różne sprawy. Widzisz, żeby w pełni uchwycić sedno, tzn. w jakim charakterze TS uczestniczyło w ONZ w ramach NGO, trzeba najpierw dobrze zrozumieć z czym takie uczestnictwo się w tamtych latach wiązało, oraz czym wogóle  jest organizacja pozarządowa jako taka przy ONZ. 

Dla mnie osobiście poniekąd wygląda to tak, jakby ŚJ studiował np. w katolickiej uczelni dajmy na to KUL, o charakterze publicznym, korzystając z jej biblioteki, będąc przez to też formalnie zarejestrowanym jako sudent, miał się tylko z samej tej racji już zaraz stać Katolikiem i wyznawać nowe wartości. Wcześniej przecież nie zgodził się na to i nie oświadczył takiej woli, podobnie jak też nie uczynili tego ŚJ przy ONZ. A jeśli nawet już (jak wynika to z tego artykułu w j. angielskim) jak wszedł w życie w kolejnym roku nowy formularz akredytacyjny celem odnowienia członkostwa, w którym znalazły się wyraźne naciski by poprzeć cele i statut Karty NZ, to ŚJ go po przejrzeniu po prostu nie podpisali. Przeciwnicy ŚJ powołali się co prawda na ten dokument, ale na jego nowszą wersję z 2000 roku a nie z 1991, który takich nacisków jeszcze nie zawierał, i kiedy to Świadkowie Jehowy przystąpili formalnie do ONZ.

Takich organizacji działających na całym świecie są tysiące, nawet w strukturach społecznych danych krajów, co nie jest przecież niczym złym, a wręcz koniecznym by normalnie funkcjonować w tym świecie. I tutaj wcale nie o politykę chodzi, ale głównie o wymiar prawny takiej działalności na zasadzie zrzeszenia w celach choćby rejestracji. Nie da się po prostu uniknąć do końca żadnych powiązań z tym światem . Faktem jest, że jako chrześcijanie mamy obowiązek trzymać się od niego „z dala”, to mimo to jednak całkiem z niego wyjść nie możemy. Istotne jest w tym wszystkim,  jak daleko czy blisko pośrednio się bierze w tym udział.